Rozdział 15
-Demi, ty
tam jedziesz na 3 dni, a nie na miesiąc…
-Tak wiem,
ale wyglądać jakoś muszę…- Demi wrzucała kolejne rzeczy do walizki.
-Ale to-
Pokazała na torbę- jest lekką przesadą.
-Daj spokój.
Joe na pewno połowę szafy weźmie ze sobą.
-Czy ja się
przesłyszałam, czy ty powiedziałaś Joe?
-Tak jakoś
mi się powiedziało. Ale spokojnie, dalej go nienawidzę.- Kłamała Demi.
-W to akurat
nie wątpię. Jedziecie razem czy osobno?
-Niestety
razem. Tayler stwierdziła, że nie opłaca się nam jechać dwoma samochodami, więc
ten palant się zaoferował.
-Miała
rację. Tylko jednej rzeczy pod uwagę nie wzięła. Dwie godziny jazdy. W tym
czasie możecie się tam pozabijać…
-Całkiem
prawdopodobne. Wierz mi, nie chciałabyś być na miejscu tej osoby, która wpisała
mnie na tą listę razem z Jonasem.
-Nie
przesadzasz?
-Wcale. Ten kto
to zrobił ma u mnie przerypane.
-A może ten
ktoś chciał dobrze?
-To wcale go
nie tłumaczy. Nie miał prawa tego robić.
-O której
wyjeżdżacie?- Zmieniła temat Czarna.
-O 18.
-To zostały wam
3 godz. Będę tęsknić. Szkoda, że to dość daleko. Razem z Nick’iem i Kevinem
byśmy do was pojechali.
Zapytam cię
o coś. Tylko odpowiedz szczerze.
-Jesteśmy
jak siostry. Nie mam przed tobą żadnych tajemnic.
-Kochasz
Nick’a?
-Przecież
wiesz, że…
-Nie chodzi
mi o to, że jesteś świrniętą fanką. Kochasz go jak zwyczajnego chłopaka?
-To nie jest
takie proste Demi. On traktuje mnie jak przyjaciółkę.
-Skąd to
wiesz?
-Ja to widzę
Demi.
-A ja widzę
zupełnie co innego. Jesteś dla niego ważna. Mnie traktuje jak przyjaciółkę. Ciebie
zupełnie inaczej. Zresztą od przyjaźni do miłości jeden krok.
-Taaa… Od
miłości do nienawiści tak samo. Boje się, że coś zpiepsze. Gdybym mu
powiedziała, że go kocham mogłabym wszystko zniszczyć.
-Rób jak
uważasz. Ale moim zdaniem on czuje to samo.
****
-Joe, ty
chyba ciężarówkę będziesz musiał wynająć.- Śmiał się z niego Kevin, a razem z
nim Nick.
-To tylko
dwie walizki ludzie… nie zdziwię się jak Demi będzie miała więcej.
-Ty
powiedziałeś Demi, czy musze iść do lekarza?- Zapytał zdziwiony Nick.
-Tak jakoś
mi się powiedziało. Tyle o niej gadacie, że udzieliło mi się od was.
-A już
myśleliśmy, że się pogodziliście…
-Nadzieja
matką głupich co?- Zapytał rozbawiony Joe.
-No bardzo
zabawne… Nie wiesz co tracisz. My z Kevinem przekonaliśmy się, że Dems to fajna
dziewczyna. Kiedyś się o tym przekonasz braciszku.
-Nick proszę
cię. Nie zaczynaj znowu tego tematu. Zamiast mówić mi co jest dla mnie dobre, a
co nie zajmij się swoimi sprawami.
-O co ci
chodzi Joe?
-O Selene. Myślisz,
że nie widać jak się na siebie patrzycie? Zorganizowałbyś jakąś kolacje czy coś…
Przejmij inicjatywę.
-Joe, gadasz
głupoty. Mówiłem ci, że nic mnie z Seleną nie łączy.
-A ja ci
mówiłem, że w to nie wierzę.
-Skończmy
ten temat.
-Widzisz jak
to jest, gdy z każdej strony mówią ci co masz robić?
-Ale to jest
całkiem inna sytuacja!
-Ale nic nie
upoważnia innych do prawienia im kazań. Wiecie coś może o tym kto mnie i Lovato
zapisał na ten cholerny konkurs?
Niby skąd
miałbym wiedzieć?- Zapytał Kevin.
-Ty może
nie, ale Nick może coś wie. Ktoś coś w szkole gadał?
-Niestety
nic nie wiem. Może gdy już wrócicie się dowiemy.
-Być może. Ten
kto to zrobił niech lepiej na oczy mi się nie pokazuje.
-Joe, czy ty
nie przesadzasz?- Zapytał Nick.
-Ani trochę.
Widać ta osoba nie ma odwagi żeby powiedzieć mi i Lovato to prosto w oczy.
-To ja pójdę
się napić.- Wymknął się z pokoju President.
****
-Dzieci,
uważajcie tam na siebie. Joe pilnuj Demi.- Powiedziała Denise.
-Obiecuje,
że nie spuszczę jej z oka mamo.
-Mamo, będę tęsknić.-
Demi przytuliła Dianne.
-Ja też
córcia. Szybko zleci, zobaczysz. Tylko mi tam nie szalej.- Pogroziła jej palcem.
-już moja w
tym głowa żeby była grzeczna…- Uśmiechnął się Joe.