poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 15



Rozdział 15
-Demi, ty tam jedziesz na 3 dni, a nie na miesiąc…
-Tak wiem, ale wyglądać jakoś muszę…- Demi wrzucała kolejne rzeczy do walizki.
-Ale to- Pokazała na torbę- jest lekką przesadą.
-Daj spokój. Joe na pewno połowę szafy weźmie ze sobą.
-Czy ja się przesłyszałam, czy ty powiedziałaś Joe?
-Tak jakoś mi się powiedziało. Ale spokojnie, dalej go nienawidzę.- Kłamała Demi.
-W to akurat nie wątpię. Jedziecie razem czy osobno?
-Niestety razem. Tayler stwierdziła, że nie opłaca się nam jechać dwoma samochodami, więc ten palant się zaoferował.
-Miała rację. Tylko jednej rzeczy pod uwagę nie wzięła. Dwie godziny jazdy. W tym czasie możecie się tam pozabijać…
-Całkiem prawdopodobne. Wierz mi, nie chciałabyś być na miejscu tej osoby, która wpisała mnie na tą listę razem z Jonasem.
-Nie przesadzasz?
-Wcale. Ten kto to zrobił ma u mnie przerypane.
-A może ten ktoś chciał dobrze?
-To wcale go nie tłumaczy. Nie miał prawa tego robić.
-O której wyjeżdżacie?- Zmieniła temat Czarna.
-O 18.
-To zostały wam 3 godz. Będę tęsknić. Szkoda, że to dość daleko. Razem z Nick’iem i Kevinem byśmy do was pojechali.
Zapytam cię o coś. Tylko odpowiedz szczerze.
-Jesteśmy jak siostry. Nie mam przed tobą żadnych tajemnic.
-Kochasz Nick’a?
-Przecież wiesz, że…
-Nie chodzi mi o to, że jesteś świrniętą fanką. Kochasz go jak zwyczajnego chłopaka?
-To nie jest takie proste Demi. On traktuje mnie jak przyjaciółkę.
-Skąd to wiesz?
-Ja to widzę Demi.
-A ja widzę zupełnie co innego. Jesteś dla niego ważna. Mnie traktuje jak przyjaciółkę. Ciebie zupełnie inaczej. Zresztą od przyjaźni do miłości jeden krok.
-Taaa… Od miłości do nienawiści tak samo. Boje się, że coś zpiepsze. Gdybym mu powiedziała, że go kocham mogłabym wszystko zniszczyć.
-Rób jak uważasz. Ale moim zdaniem on czuje to samo.

                                                                  ****

-Joe, ty chyba ciężarówkę będziesz musiał wynająć.- Śmiał się z niego Kevin, a razem z nim Nick.
-To tylko dwie walizki ludzie… nie zdziwię się jak Demi będzie miała więcej.
-Ty powiedziałeś Demi, czy musze iść do lekarza?- Zapytał zdziwiony Nick.
-Tak jakoś mi się powiedziało. Tyle o niej gadacie, że udzieliło mi się od was.
-A już myśleliśmy, że się pogodziliście…
-Nadzieja matką głupich co?- Zapytał rozbawiony Joe.
-No bardzo zabawne… Nie wiesz co tracisz. My z Kevinem przekonaliśmy się, że Dems to fajna dziewczyna. Kiedyś się o tym przekonasz braciszku.
-Nick proszę cię. Nie zaczynaj znowu tego tematu. Zamiast mówić mi co jest dla mnie dobre, a co nie zajmij się swoimi sprawami.
-O co ci chodzi Joe?
-O Selene. Myślisz, że nie widać jak się na siebie patrzycie? Zorganizowałbyś jakąś kolacje czy coś… Przejmij inicjatywę.
-Joe, gadasz głupoty. Mówiłem ci, że nic mnie z Seleną nie łączy.
-A ja ci mówiłem, że w to nie wierzę.
-Skończmy ten temat.
-Widzisz jak to jest, gdy z każdej strony mówią ci co masz robić?
-Ale to jest całkiem inna sytuacja!
-Ale nic nie upoważnia innych do prawienia im kazań. Wiecie coś może o tym kto mnie i Lovato zapisał na ten cholerny konkurs?
Niby skąd miałbym wiedzieć?- Zapytał Kevin.
-Ty może nie, ale Nick może coś wie. Ktoś coś w szkole gadał?
-Niestety nic nie wiem. Może gdy już wrócicie się dowiemy.
-Być może. Ten kto to zrobił niech lepiej na oczy mi się nie pokazuje.
-Joe, czy ty nie przesadzasz?- Zapytał Nick.
-Ani trochę. Widać ta osoba nie ma odwagi żeby powiedzieć mi i Lovato to prosto w oczy.
-To ja pójdę się napić.- Wymknął się z pokoju President.

                                                                  ****

-Dzieci, uważajcie tam na siebie. Joe pilnuj Demi.- Powiedziała Denise.
-Obiecuje, że nie spuszczę jej z oka mamo.
-Mamo, będę tęsknić.- Demi przytuliła Dianne.
-Ja też córcia. Szybko zleci, zobaczysz. Tylko mi tam nie szalej.- Pogroziła jej palcem.
-już moja w tym głowa żeby była grzeczna…- Uśmiechnął się Joe.