Rozdział 12
-Jonas, co ty tu robisz?! Jeszcze ci mało?! Nie mam zamiaru
psuć sobie humoru jeszcze bardziej i to przez ciebie!- Wrzeszczała na niego
Demi.
-Ja też nie. Tak naprawdę to chciałem cię przeprosić. I nie
mam na myśli tylko dzisiejszego dnia. Wiem, że zachowywałem się jak skończony
idiota. Ale chcę to zmienić.
-Nie mam ochoty na żarty Joe.
-Ja nie żartuję. Ja naprawdę chcę się z tobą pogodzić. Nie
mam ochoty i nie chcę się dalej z tobą kłócić Demi.
-Mówisz poważnie?- Zapytała zszokowana Dee.
-Całkiem poważnie. Proszę zacznijmy od nowa. Jakby tego
niefortunnego początku nie było.
-Dlaczego zmieniłeś zdanie? Ktoś ci zrobił pranie mózgu..?
-Tak. I to byłaś ty.
-Ja?!
-Słyszałem co mówiłaś na balkonie. Wiem, że jestem idiotą,
który zawsze musi wszystko spieprzyć. Ale chcę się zmienić. Chcę być dawnym
Joe.
-Nie wiedziałem, że mnie słyszysz. Ja..
-Proszę tylko o jedną szansę.- Przerwał jej Danger.
-Dobrze Joe. Ja też przepraszam. To nie jest tylko twoja
wina.
-A więc zgoda?
-Jak najbardziej.- Wyszczerzyła swoje śnieżnobiałe ząbki.
-A teraz lepiej usiądź, bo jak coś ci powiem to padniesz.
-Mam się bać?
-Wiem kto stoi za tym numerem z konkursem.
-Żartujesz?!
-Nie. A jak się dowiesz kto to jest będziesz w jeszcze
większym szoku.
-Nie trzymaj mnie w niepewności tylko mów!
-To Nick i Selena.
-Co?! Ale jak? Jesteś pewny?
-Słyszałem ich rozmowę. Chcieli żebyśmy się pogodzili i
wpadli na ten pomysł.
-Teraz to mnie zaskoczyłeś. Niech ja ich tylko dorwę..
-Spokojnie. Ja też mam plan..- Uśmiechnął się cwanie.
-Mów.
-Zemsta będzie słodka. Dzisiaj powiem ci tylko tyle, że rano
masz się zachowywać tak jak zawsze. Oczywiście tylko przy nich. Jutro wszystko
ci powiem. Teraz spadam, bo zrobiło się późno. Trzymaj się Lovato.- Uśmiechnął
się szeroko.
-Ty też Jonas.- Odwzajemniła uśmiech.
-Zapomniałbym.. Co z Taylor?
-Na razie niech zostanie tak jak to było do tej pory.
-Dzięki Dems. Jesteś naprawdę spoko.
-Ty też nie jesteś taki zły. A teraz się zmywaj.
-Dobranoc Demi.
-Do jutra Joe.
****
-Joe, a ty co w takim dobrym humorze?- Zapytał Kevin.
-Ja? W normalnym. Wydaje ci się.- Tłumaczył się Joe.
-Polemizowałbym. Jak wróciłeś miałeś podły humor, a teraz
taka zmiana..
-Możesz zostawić mnie samego?
-Jak sobie życzysz.
Po wyjściu Kevcia, Joe dorwał telefon i zaczął wystukiwać
tekst.
*Jutro spóźnij
się jak trochę. Będę miał powód do kolejnej kłótni z tobą. Dobrej nocy :* *
Po chwili otrzymał odpowiedź.
*Załatwione xD do
jutra Danger ^^ *
Ona naprawdę jest całkiem spoko. Mieli rację. Teraz może być
już tylko lepiej.- Uśmiechnął się sam do siebie. Nie mógł się powstrzymać i
znowu zaczął wystukiwać tekst na klawiaturze.
*Dzisiaj nie było
próby.. Zbliża się konkurs. Trzeba by poćwiczyć.. *
Po minucie przyszła odpowiedź.
*Jakbyś nie
słyszał Joe to ja ćwiczyłam ;p jestem zmęczona. Obiecuje, że jutro posiedzimy
dłużej. Teraz już ostatecznie. Dobranoc Joe :*
*
****
-Nie wiesz co się stało Joe’emu?- Zapytał Kevin.
-Joe’emu? Coś z nim nie tak?
-No właśnie nie wiem. Jest w zaskakująco dobrym humorze.
-Dziwne.. Jak widziałem go dwie godziny temu to wyglądał tak
jakby chciał wszystkich pozabijać.
-Może wyrwał jakąś laskę..?
-Nie wychodził z domu. Cały czas siedziałem w salonie,
zauważyłbym.
-Więc co się mogło stać?
-Nie mam pojęcia. Chyba, że ranienie innych sprawia mu
przyjemność.
-Nick, to nasz brat. Jest jaki jest.
-Wiem. Masz rację, ale czasami mam ochotę go zabić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz