sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 6



Rozdział 6

-Dzień dobry klaso.- Przywitała się Pani Tayle. Nauczycielka od muzyki.
-Dzień dobry.- Odpowiedziała zgodnie klasa.
-Siadajcie. Dzisiaj chciałabym porozmawiać z Demi.
-Ze mną? A co ja zrobiłam?- Zapytała zdezorientowana.
-Jak to co? Ty i Joe jedziecie za dwa tygodnie na konkurs śpiewu jako duet.
-Słucham?! Ja i Joe?! Jak to?!
-No przecież zapisaliście się.
-Ja się nigdzie nie zapisywałam! A już na pewno nie z Joe!
-No to ktoś wam zrobił niespodziankę. Teraz już nie macie wyboru. Zaraz dołączy do nas Joe. Musicie wybrać jakiś utwór albo go napisać.
-Jak to nie mamy wyboru?! Ja chyba śnie.. Jeszcze z tym idiotą..
-Lovato ja już tu jestem.
-Witam Joe. Usiądź. Nie wiem jakim cudem wasze nazwiska znalazły się na liście zgłoszeniowej, ale skoro was zgłoszono nie macie wyboru.
-To nie fair! Nie chce śpiewać z Lovato.- Oburzył się Joe.
-Jeżeli będziesz się stawiać Jonas to wylecisz. Ty Demi tak samo. No to chyba dojdziemy do porozumienia. Jutro chcę słyszeć, że się dogadaliście. To co z piosenką?
-Jak mamy pani odpowiedzieć skoro przed chwilą się o tym dowiedzieliśmy?!
-W każdym razie jutro chcę znać waszą decyzję.
-Oczywiście..- Wymusili uśmiech. Rozchodząc się posłali sobie gniewne spojrzenia.

                                                               ****

-Lovato, a gdzie masz Joe’ego? Już mu się znudziłaś?- Zapytała Taylor.
-Daruj sobie Swift. Jeżeli nie chcesz stracić tych swoich blond kłaków to lepiej się odsuń.
-Uuu.. Pokłóciliście się? Nie możliwe. Jeszcze wczoraj byliście tacy szczęśliwi..
-Zejdź mi z oczu. I dla twojej wiadomości nie pokłóciliśmy się!~
-Kochanie co jest?- Nieoczekiwanie zjawił się Joe.
-Nic nie jest. Wystarczy, że ta lalunia jest obok..
-Taylor czegoś potrzebujesz?- Zapytał Danger.
-Ja? Nie. Zobaczyłam, że Demi sama tutaj stoi, więc podeszłam.
-Jak widzisz już nie jestem sama, więc wynocha.
-Lovato, ale ty głupia jesteś. Nic dziwnego, że tatuś odszedł od ciebie i od twojej matki. Jesteście zerem. Dwie cnotki co? Mamusia też nosiła pierścień tak jak ty?- Nabijała się Swift.
-Posłuchaj sobie..
-Nie Demi. Ja to załatwię.- Przerwał jej Joe.- Posłuchaj sobie laleczko. Nie dorastasz Demi do pięt! A jeżeli jej ojciec od nich odszedł to widocznie nie był ich wart i nie dostrzegał jakimi wartościowymi kobietami są! Myślisz, że jak masz kasę to możesz wszystkimi pomiatać?! Mylisz się! Teraz zejdź nam z oczu. Jesteś nikim.
-Kiedyś pożałujesz tego co przed chwilą powiedziałeś..
-Nie sądzę.
Wkurzona Taylor odwróciła się i poszła. Dems się rozpłakała i ku zdziwieniu Joe się w niego wtuliła.
-Dziękuje Joe.- Odsunęła się od niego.- Przepraszam. To był impuls..- Tłumaczyła się.
-Spokojnie. To ja cię w to wpakowałem. Ty Lovato, ale i tak cię nienawidzę.
-To chyba jedyna rzecz która nie ulegnie zmianie..
-No chyba tak. Ale musze cię zmartwić. Po szkole będziemy musieli się spotkać.
-Ten cholerny konkurs! Jak ja dowiem się kto mi wywinął ten numer to chyba nogi z dupy powyrywam!
-Daj znać to ci pomogę. A teraz już pójdę, bo zaczynamy normalnie rozmawiać..
-Racja. Lepiej już idź.
-To o 17 bądź pod domem.
-Zamierzasz mnie zabić Jonas?
-To wcale nie byłby zły pomysł. Miałbym wreszcie spokój..
-Wzajemnie Jonas. A teraz spadaj do swojej klasy. Udawać musze tylko przed Swift.
-Przecież wiem, że ci to odpowiada. Każda chciałaby by być na twoim miejscu..
-Jak widać nie każda.. Tak w ogóle to co ty tu jeszcze robisz Jonas?
-Stoję..?
-Idź już Jonas!
-No problemo..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz